środa, 1 lutego 2012

Rozdział 5. Stalker cz. 3



Karykatura dostrzegła mnie przy stoliku, zrobiła słitaśny dzióbek, ociekający za jasnym błyszczykiem. Ruszyła w naszą stronę drobnymi kroczkami,  jednocześnie bujając biodrami od jednej ściany do drugiej.
- Cześć misiaki! – Wyszczerzyła zębiska. – Możemy się przysiąść?
- Jacy my? – Odczep się, błagam!
- No ja i mój kociaczek- słodziaczek. – Dopiero wtedy zauważyłem, że nie przyszła sama. Towarzyszył jej przesympatyczny pan 2x2 metry z łysą czachą i wyrazem twarzy zdradzającym, że mózgu nie ma lub pełni on rolę wypełniacza głowy. Co by mógł nurkować.
– Wiecie, taka łączona randka.
- Tak właściwie to nie randka… - Boże, ale jestem żałosny. Zamiast odpowiednio zareagować, siedziałem bezczynnie i patrzyłem jak karczek przystawił krzesło do naszego stolika.
- Ale będzie fajnie! Poznajmy się. Misiaku, to jest mój eks, Em.. to jest Misiak. – Nie ma co, Monika potrafi w niesamowity sposób przedstawić sobie ludzi. Karczek rozwalił się na krześle jakby siedział w żydowskiej herbaciarni.
         Róża czekała, aż nasze spojrzenia się spotkają. Pytająco uniosła brew i bezgłośnie zapytała: eks? Zacisnąłem usta i wzruszyłem ramionami. „Skomplikowane” wyszeptałem. Potem uścisnąłem dłoń „Misiakowi”
- To twoja nowa dziewczyna? – Monika popatrzyła z rozbawieniem na Różę.
- Znajoma – Róża przeczesała palcami włosy. – A ty kto?
- Mmonika – Zamruczała w swoim stylu.
         Pani marketing owiec szybko się poczuła jak u siebie. Trajkotała gorzej niż przekupki na targu. Zatraciła też swój cień zmysłowości, którym kiedyś próbowała mnie omamić. Ciekawe dlaczego. Siedzieliśmy cicho, słuchając pseudozabawnych anegdotek Moniki, jakie jej się przytrafiły w pracy. Jej Misiak cały czas trzymał rękę na jej udzie, jakby znaczył teren. A bierz ją i znikaj, zabierz do siebie i skorzystaj z war-obciągar. Tylko dajcie nam święty spokój. Róża patrzyła na mnie z mieszaniną irytacji i rozbawienia. Gdybyśmy byli na dalszym etapie znajomości, dałbym sobie ręce obydwie uciąć, że kopałaby mnie pod stołem motywując bym coś jednak zrobił. Teraz tylko przesyłała mi znaczące spojrzenia.
- Kuffa, a ty młoda, to co robisz? – Karczek udowodnił, że wykorzystuje ośrodki mowy w mózgu.
- Studiuję. Analitykę medyczną.
- Kuffa, co to?
- Coś, czego nigdy nie ogarniesz mózgiem. – Nie wytrzymałem.
- Sugerujesz, lamerze, że jestem głupi? – Misiak napiął wszystkie swoje mięśnie.
- On nie sugeruje. On po prostu stwierdza fakt. – Róża, nie przeceniaj moich umiejętności walki. Fakt oglądania „Podziemnego kręgu”, nie zmienia mnie w zawodnika MMA. Posłałem jej ostrzegające spojrzenie. Zignorowała to. – Co więcej, uważam, że ma rację.
- Coś ty powiedziała gówniaro?! – Róża, błagam!
- Że jesteś przefascynującym przypadkiem, z którego niejeden neurolog napisałby pracę doktorską. To będzie przełom w medycynie. Już widzę te nagłówki: żyje i funkcjonuje bez mózgu.
- Nie zwiedziesz mnie tym naukowym pierdoleniem! – Karczek podniósł się gwałtownie. Krzesło z hukiem uderzyło o podłogę. W całej kawiarni zrobiło się cicho. – Koleś, uspokój swoją dziunię! Bo jej zajebię.
- Misiak, uspokój się, bo to kawiarnia a nie chlew. Nie wylewaj tu wiader pomyj na mnie i na moją towarzyszkę. – Starałem się zachować pozory, choć moje nogi trzęsły się jak galareta. – Opuścimy ten lokal, bez spiny, ok.?
- Już wychodzicie? Tak szybko? – Monika zachowywała się, jakby nic się nie stało.
- Po prostu nie znajdujecie się nawet w brodziku naszych potrzeb intelektualnych. – Róża powiedziała o jedno zdanie za dużo.
         Misiek stracił cierpliwość. Nawet jeżeli nie załapał tak oczywistej obelgi, to domyślił się, że Olmasz chciała go dodatkowo obrazić. Mimo postury był cholernie szybki. Z zaciśniętej pięści uderzył mnie w twarz. Nie zdążyłem się uchylić. Na chwilę zobaczyłem wszystkie gwiazdozbiory nieba północnego, z gwiazdą polarną na czele.
- A ty laluniu.. – Dres groził Róży palcem. – Pierdoli mnie jak jesteś mądra, zajebię ci aż… - Wyciągnął rękę, by złapać przerażoną dziewczynę.
Wtedy w akcie jebanej rycerskości, po raz pierwszy wykorzystałem chwyt, którego kiedyś nauczył mnie znajomy. Z zadziwiającą łatwością założyłem łysolowi dźwignię. Jego pusty czerep uderzył o stół. Wykręconą rękę dociskałem całym ciężarem ciała.
- Nigdy nie gróź bezbronnej dziewczynie, bo to żaden wyczyn. Wyjdziemy teraz, a ty zapomnisz o tym całym zajściu. Spędź ze swoją dziunią jebaną randkę i odpierdol się od nas. – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Puściłem go. Zabrałem swoje rzeczy, narzuciłem płaszcz i pomogłem ubrać się Róży. Jedyną zaletą tego wieczoru była czekolada i kawa na koszt firmy. Wyszliśmy z kawiarni.
- Krwawisz. – Róża przysunęła się do mnie z chusteczką w dłoni. Delikatnie obtarła mi krew. Oczywiście nic się później nie wydarzyło. Żadna scena namiętnego pocałunku. Nic. Tylko staliśmy. Ale i tak nie mogłem przełknąć śliny.
- Co to było? – Zapytałem. Zmieszana przeczesała palcami włosy. – Musiałaś naubliżać temu ciemniakowi?
- Nie wiem. To było… Och, ale gdyby nie to, nigdy byśmy się od nich nie uwolnili. – Róża ruszyła wzdłuż ulicy. Dołączyłem do niej.
- A nie mogło to się odbyć, bez uszczerbku na moim zdrowiu?
- Za to twój honor nie uległ uszczerbkowi – Wyszczerzyła się. Bardzo śmieszne. Od kiedy to się troszczysz o mój honor? – Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna. – Szczerzyła się złośliwie.
- Cóż za awans. Z gogusia do prawdziwego mężczyzny. Robiłaś to specjalnie prawda? Róża! Jesteście takie żmijowate.
- My?
- Tak, wy kobiety. Gracie w te swoje gierki.
- Bo wy nie macie żadnych gierek? Zapomniałam, wy to nazywacie zdobywaniem.
- Co masz na myśli?
– Twoją eks?
- Przestań. Wepchała mi się do łóżka. Spędziliśmy jedną noc. Proszę cię, ona nawet nie pamięta mojego imienia.
- Właśnie, traktujesz ją jak szmatę.
- Pozwoliła tak się traktować! Róża, nie mów, że będziesz ją teraz bronić! Jakaś solidarność jajników?
         Nie odpowiedziała. Dlatego pozwoliłem sobie kontynuować mój monolog.
- Wracając do mojego stosunku do kobiet. Tak, lubię piersi, do cholery! Nie zaprzeczam. Ale czy to takie dziwne? Jestem facetem. Pomijam fakt, że to było nie na poważnie. Wolałabyś tam znaleźć „Faceci kłamią, ale mają penisy. Lubię penisy”?
 - Ja nie, ale Dżaśko pewnie tak. – Róża parsknęła.
- Że słucham? – Uniosłem brwi aż zjechały na kark.
- Nigdy nie zauważyłeś jak on na ciebie patrzy? Obserwuj go kiedyś… - Przyspieszyła kroku. Ja wcisnąłem ręce do kieszeni i podążyłem za nią.
- Gdzie idziemy?
- Pospacerować. Chciałeś rozmawiać jak cywilizowani ludzie, to będziemy rozmawiać. Podczas spaceru.
         Nie nadążam. I nie chodziło nawet o tempo chodu. Najpierw na mnie naskoczyła, potem bawiła się w Mię z „Pulp fiction”. Następnie podpuściła karczka, by spuścił mi lanie. Później wyrzuty, a teraz ,ot tak pospacerujmy i porozmawiajmy? Czy gdzieś mi nie umknęło, że ona ma rozdwojenie jaźni? Dr Jekyll i Mr. Hyde?
         Przez cały trzygodzinny spacer( tak, spacerowaliśmy trzy godziny na mrozie!) zastanawiałem się, czy to naprawdę jedna osoba. Raz istny diabeł, raz anioł. Nigdy nie byłem gadułą. Przy Róży to się chyba zmieni. Boże, to cud, że język mi nie odpadł albo przynajmniej nie zamarzł.  Czy to kolejna próba? Na odporność na nie sprzyjające warunki pogodowe?
- Nie chcę nic mówić, ale ja nie mam pojęcia gdzie jestem. – zakomunikowałem.
- Już, to już blisko. Mój blok. – Zatrzymała się przed schodkami. Wspięła się na pierwszy. Teraz byliśmy równi. – To pewne, że nie będziesz mnie uczył?
- Na 95%.
- A te 5%?
- Zostawiam na popaprany umysł Śmaja.
         Uśmiechnęła się. Ale uśmiech nie objął oczu.
- Krystian… - Dostałem gęsiej skórki; pierwszy raz zwróciła się do mnie po imieniu. Róża zaczęła maltretować guzik od mojego płaszcza i przez chwilę milczała. – Gdyby nie to wszystko…
- Co wszystko?
- To, że mnie uczysz, różnica wieku i środowisk – Wywróciła oczami, zupełnie jakby chciała powstrzymać płacz. – Wtedy  spotkałabym się z tobą jeszcze raz.
         No, teraz to lecisz ze mną w kulki! Żartujesz sobie? Co ty sobie wyobrażasz? Przygryzłem policzek. Najpierw jeden, potem drugi. By nie wykrzyczeć jej tego w twarz.
- Uważasz, że to są ograniczenia nie do pokonania?
- Nie, ale tak będzie lepiej.
         Nie będzie.
- Skoro tak uważasz. – Pochyliłem się, by pocałować ją w policzek. Odsunęła się. Wskoczyła na schodek. Potem na kolejny i jeszcze wyższy. Załapałem aluzję. Mam spadać.
- Powiesz mi chociaż jak stąd gdziekolwiek trafić?
- Za tym blokiem jest przystanek.- Wskazała kierunek palcem. – Do zobaczenia.
- Ta. – odpowiedziałem, gdy drzwi się za nią zatrzasnęły.

 Take away the sensation inside,
Bittersweet migraine in my head,
It's like a throbbing toothache,
Of the mind,
I can't take this feeling anymore 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz