Karykatura dostrzegła mnie przy stoliku, zrobiła
słitaśny dzióbek, ociekający za jasnym błyszczykiem. Ruszyła w naszą stronę
drobnymi kroczkami, jednocześnie bujając
biodrami od jednej ściany do drugiej.
- Cześć misiaki! – Wyszczerzyła zębiska. – Możemy
się przysiąść?
- Jacy my? – Odczep się, błagam!
- No ja i mój kociaczek- słodziaczek. – Dopiero
wtedy zauważyłem, że nie przyszła sama. Towarzyszył jej przesympatyczny pan 2x2
metry z łysą czachą i wyrazem twarzy zdradzającym, że mózgu nie ma lub pełni on
rolę wypełniacza głowy. Co by mógł nurkować.
– Wiecie, taka łączona randka.
- Tak właściwie to nie randka… - Boże, ale jestem
żałosny. Zamiast odpowiednio zareagować, siedziałem bezczynnie i patrzyłem jak
karczek przystawił krzesło do naszego stolika.
- Ale będzie fajnie! Poznajmy się. Misiaku, to
jest mój eks, Em.. to jest Misiak. – Nie ma co, Monika potrafi w niesamowity
sposób przedstawić sobie ludzi. Karczek rozwalił się na krześle jakby siedział
w żydowskiej herbaciarni.
Róża
czekała, aż nasze spojrzenia się spotkają. Pytająco uniosła brew i bezgłośnie
zapytała: eks? Zacisnąłem usta i wzruszyłem ramionami. „Skomplikowane”
wyszeptałem. Potem uścisnąłem dłoń „Misiakowi”
- To twoja nowa dziewczyna? – Monika popatrzyła z
rozbawieniem na Różę.
- Znajoma – Róża przeczesała palcami włosy. – A
ty kto?
- Mmonika – Zamruczała w swoim stylu.
Pani
marketing owiec szybko się poczuła jak u siebie. Trajkotała gorzej niż
przekupki na targu. Zatraciła też swój cień zmysłowości, którym kiedyś
próbowała mnie omamić. Ciekawe dlaczego. Siedzieliśmy cicho, słuchając
pseudozabawnych anegdotek Moniki, jakie jej się przytrafiły w pracy. Jej Misiak
cały czas trzymał rękę na jej udzie, jakby znaczył teren. A bierz ją i znikaj,
zabierz do siebie i skorzystaj z war-obciągar. Tylko dajcie nam święty spokój.
Róża patrzyła na mnie z mieszaniną irytacji i rozbawienia. Gdybyśmy byli na
dalszym etapie znajomości, dałbym sobie ręce obydwie uciąć, że kopałaby mnie
pod stołem motywując bym coś jednak zrobił. Teraz tylko przesyłała mi znaczące
spojrzenia.
- Kuffa, a ty młoda, to co robisz? – Karczek
udowodnił, że wykorzystuje ośrodki mowy w mózgu.
- Studiuję. Analitykę medyczną.
- Kuffa, co to?
- Coś, czego nigdy nie ogarniesz mózgiem. – Nie
wytrzymałem.
- Sugerujesz, lamerze, że jestem głupi? – Misiak
napiął wszystkie swoje mięśnie.
- On nie sugeruje. On po prostu stwierdza fakt. –
Róża, nie przeceniaj moich umiejętności walki. Fakt oglądania „Podziemnego
kręgu”, nie zmienia mnie w zawodnika MMA. Posłałem jej ostrzegające spojrzenie.
Zignorowała to. – Co więcej, uważam, że ma rację.
- Coś ty powiedziała gówniaro?! – Róża, błagam!
- Że jesteś przefascynującym przypadkiem, z
którego niejeden neurolog napisałby pracę doktorską. To będzie przełom w
medycynie. Już widzę te nagłówki: żyje i funkcjonuje bez mózgu.
- Nie zwiedziesz mnie tym naukowym pierdoleniem!
– Karczek podniósł się gwałtownie. Krzesło z hukiem uderzyło o podłogę. W całej
kawiarni zrobiło się cicho. – Koleś, uspokój swoją dziunię! Bo jej zajebię.
- Misiak, uspokój się, bo to kawiarnia a nie
chlew. Nie wylewaj tu wiader pomyj na mnie i na moją towarzyszkę. – Starałem
się zachować pozory, choć moje nogi trzęsły się jak galareta. – Opuścimy ten
lokal, bez spiny, ok.?
- Już wychodzicie? Tak szybko? – Monika
zachowywała się, jakby nic się nie stało.
- Po prostu nie znajdujecie się nawet w brodziku
naszych potrzeb intelektualnych. – Róża powiedziała o jedno zdanie za dużo.
Misiek
stracił cierpliwość. Nawet jeżeli nie załapał tak oczywistej obelgi, to
domyślił się, że Olmasz chciała go dodatkowo obrazić. Mimo postury był
cholernie szybki. Z zaciśniętej pięści uderzył mnie w twarz. Nie zdążyłem się
uchylić. Na chwilę zobaczyłem wszystkie gwiazdozbiory nieba północnego, z
gwiazdą polarną na czele.
- A ty laluniu.. – Dres groził Róży palcem. –
Pierdoli mnie jak jesteś mądra, zajebię ci aż… - Wyciągnął rękę, by złapać
przerażoną dziewczynę.
Wtedy w akcie jebanej rycerskości, po raz
pierwszy wykorzystałem chwyt, którego kiedyś nauczył mnie znajomy. Z
zadziwiającą łatwością założyłem łysolowi dźwignię. Jego pusty czerep uderzył o
stół. Wykręconą rękę dociskałem całym ciężarem ciała.
- Nigdy nie gróź bezbronnej dziewczynie, bo to
żaden wyczyn. Wyjdziemy teraz, a ty zapomnisz o tym całym zajściu. Spędź ze
swoją dziunią jebaną randkę i odpierdol się od nas. – Wycedziłem przez
zaciśnięte zęby.
Puściłem go. Zabrałem swoje rzeczy, narzuciłem
płaszcz i pomogłem ubrać się Róży. Jedyną zaletą tego wieczoru była czekolada i
kawa na koszt firmy. Wyszliśmy z kawiarni.
- Krwawisz. – Róża przysunęła się do mnie z
chusteczką w dłoni. Delikatnie obtarła mi krew. Oczywiście nic się później nie
wydarzyło. Żadna scena namiętnego pocałunku. Nic. Tylko staliśmy. Ale i tak nie
mogłem przełknąć śliny.
- Co to było? – Zapytałem. Zmieszana przeczesała
palcami włosy. – Musiałaś naubliżać temu ciemniakowi?
- Nie wiem. To było… Och, ale gdyby nie to, nigdy
byśmy się od nich nie uwolnili. – Róża ruszyła wzdłuż ulicy. Dołączyłem do
niej.
- A nie mogło to się odbyć, bez uszczerbku na
moim zdrowiu?
- Za to twój honor nie uległ uszczerbkowi –
Wyszczerzyła się. Bardzo śmieszne. Od kiedy to się troszczysz o mój honor? –
Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna. – Szczerzyła się złośliwie.
- Cóż za awans. Z gogusia do prawdziwego
mężczyzny. Robiłaś to specjalnie prawda? Róża! Jesteście takie żmijowate.
- My?
- Tak, wy kobiety. Gracie w te swoje gierki.
- Bo wy nie macie żadnych gierek? Zapomniałam, wy
to nazywacie zdobywaniem.
- Co masz na myśli?
– Twoją eks?
- Przestań. Wepchała mi się do łóżka. Spędziliśmy
jedną noc. Proszę cię, ona nawet nie pamięta mojego imienia.
- Właśnie, traktujesz ją jak szmatę.
- Pozwoliła tak się traktować! Róża, nie mów, że
będziesz ją teraz bronić! Jakaś solidarność jajników?
Nie
odpowiedziała. Dlatego pozwoliłem sobie kontynuować mój monolog.
- Wracając do mojego stosunku do kobiet. Tak,
lubię piersi, do cholery! Nie zaprzeczam. Ale czy to takie dziwne? Jestem
facetem. Pomijam fakt, że to było nie na poważnie. Wolałabyś tam znaleźć
„Faceci kłamią, ale mają penisy. Lubię penisy”?
- Ja nie,
ale Dżaśko pewnie tak. – Róża parsknęła.
- Że słucham? – Uniosłem brwi aż zjechały na
kark.
- Nigdy nie zauważyłeś jak on na ciebie patrzy?
Obserwuj go kiedyś… - Przyspieszyła kroku. Ja wcisnąłem ręce do kieszeni i
podążyłem za nią.
- Gdzie idziemy?
- Pospacerować. Chciałeś rozmawiać jak cywilizowani
ludzie, to będziemy rozmawiać. Podczas spaceru.
Nie
nadążam. I nie chodziło nawet o tempo chodu. Najpierw na mnie naskoczyła, potem
bawiła się w Mię z „Pulp fiction”. Następnie podpuściła karczka, by spuścił mi
lanie. Później wyrzuty, a teraz ,ot tak pospacerujmy i porozmawiajmy? Czy
gdzieś mi nie umknęło, że ona ma rozdwojenie jaźni? Dr Jekyll i Mr. Hyde?
Przez
cały trzygodzinny spacer( tak, spacerowaliśmy trzy godziny na mrozie!)
zastanawiałem się, czy to naprawdę jedna osoba. Raz istny diabeł, raz anioł.
Nigdy nie byłem gadułą. Przy Róży to się chyba zmieni. Boże, to cud, że język
mi nie odpadł albo przynajmniej nie zamarzł.
Czy to kolejna próba? Na odporność na nie sprzyjające warunki pogodowe?
- Nie chcę nic mówić, ale ja nie mam pojęcia gdzie
jestem. – zakomunikowałem.
- Już, to już blisko. Mój blok. – Zatrzymała się
przed schodkami. Wspięła się na pierwszy. Teraz byliśmy równi. – To pewne, że
nie będziesz mnie uczył?
- Na 95%.
- A te 5%?
- Zostawiam na popaprany umysł Śmaja.
Uśmiechnęła
się. Ale uśmiech nie objął oczu.
- Krystian… - Dostałem gęsiej skórki; pierwszy
raz zwróciła się do mnie po imieniu. Róża zaczęła maltretować guzik od mojego
płaszcza i przez chwilę milczała. – Gdyby nie to wszystko…
- Co wszystko?
- To, że mnie uczysz, różnica wieku i środowisk –
Wywróciła oczami, zupełnie jakby chciała powstrzymać płacz. – Wtedy spotkałabym się z tobą jeszcze raz.
No,
teraz to lecisz ze mną w kulki! Żartujesz sobie? Co ty sobie wyobrażasz?
Przygryzłem policzek. Najpierw jeden, potem drugi. By nie wykrzyczeć jej tego w
twarz.
- Uważasz, że to są ograniczenia nie do
pokonania?
- Nie, ale tak będzie lepiej.
Nie
będzie.
- Skoro tak uważasz. – Pochyliłem się, by
pocałować ją w policzek. Odsunęła się. Wskoczyła na schodek. Potem na kolejny i
jeszcze wyższy. Załapałem aluzję. Mam spadać.
- Powiesz mi chociaż jak stąd gdziekolwiek
trafić?
- Za tym blokiem jest przystanek.- Wskazała
kierunek palcem. – Do zobaczenia.
- Ta. – odpowiedziałem, gdy drzwi się za nią
zatrzasnęły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz